
Nasza rumuńska przygoda rozpoczęła się dość dziwnie. Granicę przekroczyliśmy wieczorem i ruszyliśmy w kierunku Oradei - większego miasta leżącego zaledwie dziesięć kilometrów dalej. Na wjeździe jeszcze zakupy, by uzupełnić prowiant i ruszamy szukać noclegu. A tu już robi się całkiem ciemno. Koniec końców rozbiliśmy się w lesie za miastem w zupełnych ciemnościach. Poszukiwania miejsca, przygotowywanie, rozpakowywanie i rozbijanie namiotu w...
Udostępnij: